oczywiście do Kazimierza. Mam nadzieję, że nic się nie zmieni. To tylko 3 dni, ale dla mnie aż 3 dni. Jestem potwornie zmęczona, rano w szpitalu, bo praca, po pracy do mamy też do szpitala oddalonego o 25 km. W domu nastawiam pranie i przygotowuję coś na obiad na następny dzień. Pomagają córki, troche pomagają. Nie pamiętam kiedy sprzątałam i faktycznie strach wejść, mam nadzieję, że nikt nie przyjdzie. Nie mogę spać i w nocy dziergam, skończyłam łapki, dla najstarszej córki. Przyjedzie w sobotę i zrobimy zdjęcia. Druga córcia też ma ochotę i już na drutach jest kolejna robota, też łapki, fioletowe.
W drodze do mamy przechodzę obok pasmanterii, obiecałam sobie nie wchodzić, ale chyba brak mi silnej woli, weszłam sama, wyszłam z Guciem :)))) Oliwkowy jest chyba ładny, a czarny kolor lubię i na coś się przyda. Co prawda nie mam gdzie schować tych motków, ale czy wszystko musi być schowane ?
Dzierga się też obrus i zaczyna mnie wkurzać, ale mam już ponad połowę, do sierpnia skończę.
Ten obrus to na drutach? Pokażesz kawałeczek?
OdpowiedzUsuńTak chyba ma większość dziergających, pasmanteria to dla nas jaskinia rozpusty. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuń