środa, 13 maja 2009

Jadę :))))))))


oczywiście do Kazimierza. Mam nadzieję, że nic się nie zmieni. To tylko 3 dni, ale dla mnie aż 3 dni. Jestem potwornie zmęczona, rano w szpitalu, bo praca, po pracy do mamy też do szpitala oddalonego o 25 km. W domu nastawiam pranie i przygotowuję coś na obiad na następny dzień. Pomagają córki, troche pomagają. Nie pamiętam kiedy sprzątałam i faktycznie strach wejść, mam nadzieję, że nikt nie przyjdzie. Nie mogę spać i w nocy dziergam, skończyłam łapki, dla najstarszej córki. Przyjedzie w sobotę i zrobimy zdjęcia. Druga córcia też ma ochotę i już na drutach jest kolejna robota, też łapki, fioletowe.

W drodze do mamy przechodzę obok pasmanterii, obiecałam sobie nie wchodzić, ale chyba brak mi silnej woli, weszłam sama, wyszłam z Guciem :)))) Oliwkowy jest chyba ładny, a czarny kolor lubię i na coś się przyda. Co prawda nie mam gdzie schować tych motków, ale czy wszystko musi być schowane ?
Dzierga się też obrus i zaczyna mnie wkurzać, ale mam już ponad połowę, do sierpnia skończę.

2 komentarze:

  1. Ten obrus to na drutach? Pokażesz kawałeczek?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak chyba ma większość dziergających, pasmanteria to dla nas jaskinia rozpusty. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń