poniedziałek, 27 kwietnia 2009

Obrus


dziergany w autobusie. Wzbudzam tym sensację szczególnie starszych pań , oglądają , pytają . To bardzo miłe :)
Lawendowe łapki też dziergam , ale nitka jest bardzo cienka i robótka rośnie za wolno jak na moje nerwy.
Mama w dalszym ciągu w szpitalu
Persjanko , Kiwi , Aniu , bardzo dziękuję .

piątek, 17 kwietnia 2009

Za szybko...


płynie mój czas. Święta były, dzisiaj już piątek ... jutro znowu jadę do szpitala , do mamy .Jestem zmęczona, odpoczywam przy drutach.

Nie robię nic ciekawego , słynne "łapy". Kiedyś myślałam , że to bardzo trudny wzór , nie dam sobie rady i tak dalej ... potrzebuję czegoś do liczenia i ten wzorek jest świetny.

Włóczka jest bardzo cienka , kupiona kiedyś w ciuchlandzie za całe 4 zł ,
kolor lawenda. Docelowo ma powstać bluzka dla najstarszej córki . Moje dziewczyny lubią dzianinę , mają dobre figurki i cieszę się , że mam dla kogo robić . W tzw. międzyczasie dłubię obrus , mam już 19 elementów .
Dziękuję za słowa otuchy , są mi bardzo potrzebne.

wtorek, 7 kwietnia 2009

O wszystkim...


Wystawa otwarta :) to dla mnie coś nowego , bardzo pozytywne emocje. Gratulacje , lokalna gazeta prosi o wywiad, oby mi tylko woda sodowa nie uderzyła :)

Mam tylko kilka zdjęć i to kiepskiej jakości ... nie mieliśmy do tego głowy. Z otwarcia wystawy pojechaliśmy do mamy , do szpitala.

Dzisiaj zmiana szpitala , mama z każdym dniem słabsza , ja też , nie mogę spać , jeść . Pobyty w szpitalu skrócone do koniecznego minimum, polikwidowane oddziały paliatywne i rozmowa z lekarzem kończy się krótko: proszę zapewnić mamie opiekę w domu. Jak ? Nie wiem , mama ma tylko mnie. Miałam się nie żalić , ale to chyba kryzys.

W drodze do mamy, dziergam obrus , już coś widać , może jutro zrobię zdjęcia.

sobota, 4 kwietnia 2009

Zmienne nastroje


Kiedyś pokochałam haft...
Dzieci były małe, wieczorem , kiedy już spały musiałam pozbierać myśli i emocje , ułożyć plan na następny dzień , otwierałam czarodziejski kuferek z kolorowymi nitkami i szyłam . Nie musiałam spać , to był mój odpoczynek. Obrazki lądowały w szufladzie. Prawie o nich zapomniałam i jedna krótka rozmowa przyczyniła się do tego , że moje wyszywanki na kilkanaście dni opuszczą szufladę. Cieszę się .
Ostatnie dni były dla mnie i mojej rodziny bardzo ciężkie. Mama jest bardzo chora i już lepiej nie będzie. O przejściach w szpitalu nie będę pisać , przenosimy mamę do innej placówki .
Robótkowo przestoju nie ma , w drodze do mamy dziergam obrus , nie trzeba myśleć za dużo :)
wydziergałam 13 elementów , końca nie widać...
Zapraszam na wystawę , jutro o godz 11 uroczyste otwarcie . Trzymajcie kciuki.