sobota, 30 maja 2009

Wróciłam :)


byłam w Kazimierzu tylko 3 dni, ale było pięknie. Wróciłam i jak zawsze na nic nie mam czasu...

Robiłam na szydełku :)))

środa, 13 maja 2009

Jadę :))))))))


oczywiście do Kazimierza. Mam nadzieję, że nic się nie zmieni. To tylko 3 dni, ale dla mnie aż 3 dni. Jestem potwornie zmęczona, rano w szpitalu, bo praca, po pracy do mamy też do szpitala oddalonego o 25 km. W domu nastawiam pranie i przygotowuję coś na obiad na następny dzień. Pomagają córki, troche pomagają. Nie pamiętam kiedy sprzątałam i faktycznie strach wejść, mam nadzieję, że nikt nie przyjdzie. Nie mogę spać i w nocy dziergam, skończyłam łapki, dla najstarszej córki. Przyjedzie w sobotę i zrobimy zdjęcia. Druga córcia też ma ochotę i już na drutach jest kolejna robota, też łapki, fioletowe.

W drodze do mamy przechodzę obok pasmanterii, obiecałam sobie nie wchodzić, ale chyba brak mi silnej woli, weszłam sama, wyszłam z Guciem :)))) Oliwkowy jest chyba ładny, a czarny kolor lubię i na coś się przyda. Co prawda nie mam gdzie schować tych motków, ale czy wszystko musi być schowane ?
Dzierga się też obrus i zaczyna mnie wkurzać, ale mam już ponad połowę, do sierpnia skończę.

środa, 6 maja 2009

Przyjęcie towaru :)


Lubię takie dni , wracam z pracy i czeka na mnie coś miłego , mięciutkiego :) . Przyszła paczka ze sklepu zamotane : nowe druty i Luna . Co prawda dla mnie tylko ta jasna , ale takiej potrzebowałam . Fiolet i róż zamówiła " babcia sąsiadka", emerytowana nauczycielka , która kiedyś coś robiła na drutach , ale było to bardzo dawno temu . Została moją sąsiadką przed dwoma laty i zaraziła się robótkami . No i dochodzi do tego , że uczeń przerasta mistrza :) . Babcia też będzie dziergać " łapki ", będzie przychodzić o różnych porach dnia i nocy po poradę , będzie mnie wyciągać z wanny , w sobotnie poranki nie da się wyspać mojej rodzinie . Ogólnie jest upierdliwa , ale trudno , jakoś to wytrzymam , gorzej znosi to mój mąż , boję się , że zrealizuje swoje groźby i przywita babcię zupełnie nagi :))) Jeżeli tak się stanie na pewno o tym napiszę.

Druga paczka , niestety nie ma zdjęć , przyszła do córci , a w niej akcesoria jubilerskieżo fajnych kamyków i innych drobiazgów . I tak mieszkanie zamienia się powoli w śmietnik , jeszcze kilka przesyłek i nie będziemy mieli gdzie mieszkać.

Nowe druty już wypróbowałam i są rewelacyjne . Z żalem zrobiłam tylko kilka rzędów , bo zamieniłam kuchnię w firmę kateringową . Najstarsza córka - studentka wyjeżdżała i musiałam znowu nalepić pierogów . Zastanawiam się ile ona tych pierogów może jeść ? Dobrze , że chociaż pomaga przy tych pierogach , bo ostatnio mam ogromną niechęć do garów. To ja tak przyzwyczaiłam rodzinę do domowych obiadków , domowego ciasta i innych głupot , a terz mam za swoje. Jaka ja byłam głupia !
Mama w szpitalu , bez zmian .
Kocurku robisz takie piękne rzeczy z " łapami " na pewno sobie poradzisz.
Persjanko dziękuję :)

wtorek, 5 maja 2009

Cierpliwość


to cecha bardzo przydatna, szczególnie przy cienkiej włóczce. W wolnych chwilach dziergam łapki , bluzeczka zapowiada się ładnie. Córka jest zadowolona , przymiarka wypadła dobrze.

Na zdjęciu modelka jest bez głowy , nie miała wyjściowego makijażu :)
W mojej głowie rodzą się nowe pomysły robótkowe , ale młodsze córki też mają ochotę na łapki i chyba w najbliższej przyszłości nie wyskoczę z czymś ciekawym. A śmiałam się z Dagmary :)